język kancelarii prawej
Joanna Szymanowska
Blog prawniczy

Prosty język w kancelarii prawnej – jak pisać artykuł prawniczy, by rozumiał Cię Twój klient, a nie tylko koledzy z branży?

Czy posty, które tworzysz na swój blog prawniczy na pewno są zrozumiałe dla Twoich czytelników? Czy łatwo się je czyta? I przede wszystkim – czy pisane artykuły prawnicze zachęcają do skorzystania z Twoich usług albo przynajmniej do zapoznania się z kolejnymi wpisami? Niestety w większości przypadków język stosowany w kancelarii prawnej raczej odstrasza, zamiast budować pozytywny wizerunek. Jeśli chcesz czerpać maksymalne korzyści ze swojego bloga i strony internetowej, musisz więc nauczyć się pisać prosto.

Niedawno natknęłam się na raport „prosty język w branży prawniczej 2022” od makretingprawniczy.com. To bliski mi temat, bo od lat przekonuję prawników, że warto zamienić branżowy żargon na język stosowany przez potencjalnych klientów. Raport nakłonił mnie do opracowania artykułu na temat prostego języka. Dowiesz się z niego:

  • Dlaczego warto pisać prosto?
  • Co ma wspólnego architekt z blogerem?
  • Jak projektować teksty, by naprawdę były przystępne?
  • Co zyskasz, dbając o prosty język w swojej kancelarii prawnej?

Dlaczego nie warto używać skomplikowanego języka na stronie internetowej?

Prowadząca zajęcia angielskiego na moim wydziale prawa miała swoje ulubione zadanie na kolokwiach. Znajdywała przepisy, zawiłe fragmenty umów i inne tego typu treści, a my, studenci, mieliśmy je uprościć. Sparafrazowane teksty musiały być zrozumiałe dla osoby niebędącej prawnikiem, a jednocześnie zachować pełną warstwę merytoryczną. To zadanie miało konkretny cel – przygotować nas do bycia prawnikami, którzy nie mówią do klienta niezrozumiałym językiem.

Jak można się spodziewać, upraszczanie przepisów sprawiało nam dużo kłopotu. Język używany na studiach prawniczych, w pismach oraz w pracy w kancelarii prawnej ma niewiele wspólnego z tym stosowanym potocznie. Pamiętasz, jak na początku studiów przepisy wydawały Ci się zupełnie niezrozumiałe? Teraz czytasz je bez problemu, bo można powiedzieć, że udało Ci się opanować specyficzną odmianę języka polskiego, jaką jest język norm prawnych.

Rzecz w tym, że czytelnik Twojego bloga znajduje się na zupełnie innym etapie – przypomina raczej zagubionego studenta pierwszego roku, który czyta przepisy i nic z nich nie rozumie. Twoim zadaniem jest więc wcielić się w rolę tłumacza, który przełoży skomplikowany język prawniczy na słowa zrozumiałe dla potencjalnego klienta.

Co myśli czytelnik, widząc trudny tekst?

Jeśli ktoś zagląda na Twój blog, prawdopodobnie chce znaleźć odpowiedzi na nurtującego go pytania, a może nawet rozwiązać swój problem.

Jednak w wielu przypadkach zamiast jasnego tłumaczenia zagadnień prawnych i wyjaśnienia, jak konkretne kwestie przekładają się na jego sytuację, otrzymuje zdania napisane prawniczym żargonem. Jak myślisz, jak wtedy reaguje?

Z pewnością nie przekonasz go w ten sposób, by skorzystał z Twojego doradztwa prawnego. Powiedziałabym nawet, że jesteś w stanie skutecznie go do tego zniechęcić. I to z kilku powodów.

Czy ten prawnik przypadkiem nie próbuje czegoś ukryć?

Już w starożytności uprawiano sztukę retoryki. Uczono się, jak za pomocą pięknych, zawiłych zdań przekonać stronę przeciwną do swojej argumentacji. Ważną składową tego procesu było jednak nie wyłącznie znajdywanie odpowiednich argumentów, ale również operowanie słowem tak, by zamydlić oczy (a właściwie uszy) słuchającego.

Zastanów się więc, co może pomyśleć potencjalny klient, gdy zamiast wyjaśnienia skomplikowanych norm prawnych prostym językiem, znajdzie mnóstwo żargonu, z którego nic nie zrozumie. Może przemknąć mu przez myśl, że masz coś do ukrycia. To chyba nie najlepszy sposób, by zrobić dobre pierwsze wrażenie.

Czy ten adwokat/ radca prawny/ rzecznik patentowy rzeczywiście zna się na swojej pracy?

Wyobraź sobie, że poważnie skręcasz kostkę. Noga bardzo puchnie i boisz się, czy nie doszło do poważniejszych uszkodzeń – np. zerwania więzadła. Odwiedzasz więc dwóch ortopedów.

Jeden z nich posługuje się fachowym słownictwem i pięknymi, długimi zdaniami wyjaśnia, do jakich uszkodzeń doszło. Na koniec dorzuca jeszcze kilka skomplikowanych zdań. Udaje Ci się wywnioskować, że chyba nie jest źle. Drugi ortopeda natomiast dokładnie wyjaśnia, na czym polega kontuzja i jakie są jej konsekwencje. Mimo że nie jesteś lekarzem, w pełni rozumiesz swoją sytuację i rozległość obrażeń. Do którego ortopedy wrócisz w razie problemów?

Podobnie jest z prawnikami. Jeśli nie chcesz być jak ortopeda nr 1, to nie możesz zarzucać czytelników żargonem. W ten sposób wcale nie udowadniasz, że rozumiesz sytuację prawną klienta. Wręcz przeciwnie – utrwalasz stereotyp prawnika, który zamiast udzielać wyjaśnień, tylko cytuje przepisy.

Chyba trudno to uznać za przykład profesjonalnej obsługi prawnej, prawda? I może blog to nie miejsce obsługi klientów, ale jest pewną próbką tego, co możesz im zaoferować. Czemu mieliby zakładać, że skoro pisane przez Ciebie artykuły prawnicze są dla nich niezrozumiałe, inaczej sprawa będzie wyglądać podczas wizyty w kancelarii?

Co myśli czytelnik, widząc prosty tekst?

A teraz obróćmy tę sytuację. Na blogu swojej kancelarii adwokackiej, radcowskiej czy rzecznikowskiej operujesz przykładami, ale przede wszystkim prostymi zdaniami. Brak znajomości języka branżowego nie jest więc dla czytelnika przeszkodą do zrozumienia przepisów.

To pozwala Ci budować wizerunek kancelarii prawnej, która rozumie klienta, jego stan wiedzy i której pomoc prawna to coś więcej niż konieczność zaufania prawnikowi na słowo. Klient będzie rozumiał swoją sytuację i chociaż to Ty jako specjalista poprowadzisz jego sprawę, nie będzie czuł się przy tym zagubiony. Będzie mieć też większe zaufanie do Ciebie jako do radcy prawnego czy adwokata. Na blogu otrzymał już próbkę Twoich umiejętności i być może zawarta tam w przystępnej formie wiedza pomogła mu rozwiązać część problemów. Wie też, że nie jesteś stereotypowym prawnikiem, zupełnie zatraconym w języku norm prawnych.

Tak prowadzony content marketing kancelarii zdecydowanie bardziej będzie Ci się opłacać.

Jak pisać prostym językiem, czyli dobry content marketing kancelarii prawnej

Wiadomo już po co. Teraz odpowiedzmy na pytanie jak.

Pewne informacje na ten temat znajdziesz już w poprzednich artykułach. We wpisie o tym, jak pisać na blogu prawniczym, wspomniałam już o kwestiach ułatwiających skanowanie tekstu wzrokiem. Tamte wiadomości jak najbardziej warto wziąć sobie do serca. To jednak wciąż nie pełna instrukcja. Trzeba jeszcze uprościć język w Twojej kancelarii prawnej.

Co wspólnego ma architekt z blogerem?

Żeby opracować dobry tekst, nie wystarczy usiąść i zacząć pisać. Tworzenie artykułów (tych wysokiej jakości) przypomina bardziej konstruowanie. Musisz mieć projekt, zacząć od najważniejszych elementów, czyli fundamentów treści, a potem dodawać kolejne fragmenty, by wreszcie przejść do końcowych szlifów. Można więc powiedzieć, że w pewnym sensie blogowanie przypomina pracę architekta. Jak więc stworzyć naprawdę solidną konstrukcję tekstową? Zapraszam na przyspieszony kurs projektowania treści.

Power writing – Twój dobry przyjaciel

Power writing to taka forma sztuki pisania, w której priorytetem jest tworzenie jasnego i zwięzłego przekazu. Wszystko opiera się na kilku krokach:

  • Zbierasz informacje;
  • Porządkujesz myśli, opracowując konspekt. Upewniasz się, że podpunkty tworzą logiczny ciąg;
  • Piszesz artykuł prawniczy, wpasowując się we wcześniej ustaloną strukturę;
  • Oceniasz – krytycznie patrzysz na swój tekst. Usuwasz z niego wszystkie zbędne elementy, nielogiczne lub zawiłe zdania.
  • Poprawiasz i edytujesz.

Prosto o prawie, czyli jak?

Kiedy możesz stwierdzić, że Twój tekst rzeczywiście jest nie tylko uporządkowany, ale jeszcze napisany prostym językiem? Tutaj mam dla Ciebie kilka rad.

Oczywiście podstawy to częste stawianie kropek, krótsze akapity i unikanie dużej ilości strony biernej. Jeśli korzystasz z WordPressa, w dużej mierze pomoże Ci w tym wtyczka Yoast SEO, która informuje Cię także o czytelności tekstu, (a więc m.in. o jego prostocie). Warto też zajrzeć na jasnopis.pl.

Ani Yoast SEO, ani Jasnopis nie mogą być jednak wyrocznią. Oba narzędzia nie zawsze okazują się miarodajne. Istnieje jednak znacznie więcej sposobów, żeby zweryfikować przejrzystość swoich treści.

Jeśli musisz 2 razy przeczytać to samo zdanie, by je zrozumieć, to nie jest to dobre zdanie. Koniec, kropka. Tekst ma być prosty w odbiorze. Jeśli przy czytaniu pojawia się jakiś zgrzyt, trzeba przystanąć i zastanowić się, o co chodziło, to treść jest zbyt skomplikowana. Da się ją uprościć.

Możesz wykorzystać metodę „na ciocię” – to pomysł podpatrzony od Artura Jabłońskiego, który opowiada o tym w 24 odcinku swojego podcastu. Wyobraź sobie, że na rodzinnym obiedzie ciocia pyta Cię „a jak to właściwie jest z tym zachowkiem?” albo „jak uzyskać pieniądze po wypadku?”. Zakładamy, że Twoja ciocia nie jest prawniczką. Jak więc wytłumaczysz jej temat, by w pełni go zrozumiała? Gdy piszesz tekst, cały czas wyobrażaj sobie, że przeczyta go ciocia. Czy zrozumiałaby każdy fragment? Czy może zapytałaby „ale co to znaczy?”. Doprecyzuj każdy akapit, uprość go, by na żadnym etapie nie miała wątpliwości.

Prosty język w kancelarii prawnej – tego da się nauczyć!

Nie ma innej metody niż pisanie kolejnych artykułów prawniczych. Z czasem zaczniesz intuicyjnie upraszczać zdania i mimowolnie zadawać sobie pytanie, czy ktoś spoza prawniczego środowiska zrozumie Twoje treści. Im większej wprawy nabierzesz, tym większą wartość i przystępność będą mieć kolejne blogowe posty.

Z czasem ta uproszczona komunikacja prawdopodobnie przełoży się także na inne obszary – zaczniesz stosować ją również podczas rozmów z klientem podczas wizyty w Twojej kancelarii.

Zachęcam Cię do tego, by stosować te zasady przy opracowywaniu kolejnych treści. A jeśli nie masz czasu tworzyć wpisów samodzielnie i chcesz zatrudnić copywritera od tekstów prawniczych – koniecznie oceń jego treści pod kątem prostoty i uporządkowania wiadomości. Niestety, nie brak copywriterów od tekstów prawniczych, którzy również nadużywają żargonu. Zawsze oceniaj więc ich teksty nie z punktu widzenia prawnika, który rozumie każde branżowe słowo, a z punktu widzenia klienta, który na co dzień z prawem ma niewiele wspólnego.