W mieszkaniu większość z nas chce odpoczywać. I to najlepiej w ciszy. Problem w tym, że cisza to często luksus, którym mogą cieszyć się nieliczni. Głośne remonty, dzieci krzyczące na podwórku przez pół dnia czy sąsiedzi z mieszkania wyżej skaczący i tupiący, aż trzęsą się ściany – które z tych hałasów należą do koniecznych do zaakceptowania uroków życia w bloku, a którym można próbować jakoś zaradzić?
Na codzienne sąsiedzkie sytuacje można spojrzeć z dwóch perspektyw – osoby hałasującej oraz sąsiada pragnącego chwili spokoju. Dla zwolenników wolności we własnym mieszkaniu wiadomość jest dobra. W większości przypadków sąsiad narzekający na zakłócanie ciszy w bloku nie zdziała zbyt wiele. Artykuł 51 § 1 Kodeksu wykroczeń stanowi że:
kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
W przypadku zachowania związanego z normalnym zamieszkiwaniem przepis ten nie znajdzie jednak zastosowania. Niektórzy szczególnie wrażliwi na dźwięki sąsiedzi mogą upierać się, że chodzenie na obcasach po domu, głośne oglądanie telewizji czy tupanie i krzyk małych dzieci jest dla nich nie do zniesienia.
Jeśli jednak obiektywnie odgłosy te należą do powszechnie akceptowalnych norm zachowania, nie mogą być uznane za przestępstwo czy wykroczenie.
Sporadyczne szczekanie psów mieści się w ramach przyjętych norm. Sytuacja będzie jednak wyglądać inaczej w przypadku ciągłego zakłócania spokoju. Tutaj bowiem zastosowanie znajdzie nie tylko art. 51 Kodeksu wykroczeń, ale i art. 144 Kodeksu cywilnego, zgodnie z którym:
właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych.
Nad szczekaniem psa nie zawsze da się zapanować, jednak brak jakiejkolwiek reakcji właściciela może już stanowić uzasadnienie podjęcia stanowczych kroków – zgłoszenia uporczywego szczekania dzielnicowemu, złożenia pisma do administratora spółdzielni mieszkaniowej, a nawet zawiadomienia straży miejskiej albo policji.
A co ze zbyt głośnymi dziećmi? Z jednej strony trzeba być wyrozumiałym. W końcu każdy z nas miał kiedyś kilka lat i prawdopodobnie robił równie wiele hałasu. Jeśli jednak krzyki są nie do zniesienia, dzieci puszczają muzykę z przenośnych głośników czy głośno przeklinają, każdy ma prawo zareagować. Na początku najlepiej spokojnie zwrócić uwagę. Jeśli to nie przyniesie rezultatów, można zgłosić sytuację straży miejskiej.
Jeśli ktoś mieszka w pobliżu kościoła, dźwięk dzwonów często okazuje się nie do zniesienia. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że problem można rozwiązać – wystarczy powołać się na artykuł 51 Kodeksu wykroczeń. Zdaniem Sądu Najwyższy przepis ten odnosi się jednak do wybryku. Na to pojęcie składają się czynniki obiektywne i subiektywne.
Czynniki te sprawiają, że wybryk nie może być utożsamiany z uruchomieniem dzwonów kościoła. I to nawet, gdy hałas przekracza dopuszczalne normy. Co więcej, przywoływanie w ten sposób wiernych jest odwiecznym zwyczajem w Polsce. A to oznacza, że nawet gdyby powyższe zachowanie uznać za podlegające pod art. 51 Kodeksu wykroczeń, zwyczaj wyłączy bezprawność tego czynu.
Pozostaje jeszcze pytanie, co z nabożeństwami na świeżym powietrzu czy procesjami na ulicach. Tutaj ustawa nie pozostawia wątpliwości.
Artykuł 156 Prawa ochrony środowiska co prawda stanowi, że używanie instalacji lub urządzeń nagłaśniających na publicznie dostępnych terenach miast, terenach zabudowanych czy terenach przeznaczonych na cele rekreacyjno-wypoczynkowe jest zabronione. Zgodnie z ustępem 2 tego przepisu nie jestosuje się jednak do okazjonalnych uroczystości czy imprez związanych z kultem religijnym.
Nawet jeśli istnieją podstawy, by rzeczywiście zgłosić zakłócenie ciszy w blogu, w wielu przypadkach najlepsze efekty przyniesie rozmowa, a nie telefon na policję czy pismo do sądu.
Tupiącego nad głową sąsiada można po prosić, by na treningu używał mat wygłuszających, a mamę krzykliwego dziecka, by spróbowała z nim porozmawiać. Przyniesie to zwykle lepsze efekty niż podjęcie kroków prawnych i nie zepsuje stosunków sąsiedzkich, a co najważniejsze – pozwoli wypracować kompromis.